Od czasu, kiedy wykształcenie wyższe stało się produktem, uczelnie – zwłaszcza niepubliczne – zostały zmuszone do gry według nowych zasad. Rektorzy i dziekani, często wbrew swej woli, stali się specjalistami od strategii czy marketingu. I nie zawsze sobie z tym radzą…
Siła targetu
Tutaj przestało chodzić o doniosłość przekazywania wiedzy i nobilitującą przynależność do braci akademickiej. Brzmi brutalnie? Skuteczny marketer musi postrzegać świat takim, jaki jest w rzeczywistości. W Polsce tytułem magistra może pochwalić się niemal połowa trzydziestolatków – nie za wiele w tym ekskluzywności.
Pierwsze pytanie, jakie należy sobie zadać, dotyczy grupy docelowej uczelni. Kim mają być studenci: młodzieżą świeżo po maturze czy raczej specjalistami rozwijającymi swoje kwalifikacje? Różnica jest kolosalna. Niestety szkoły często zapominają, że mówiąc do wszystkich nie mówią do nikogo. Skupienie się na bardziej sprecyzowanym przekazie będzie nie tylko skuteczniejsze, ale także tańsze.
W poszukiwaniu insightu
Grupy docelowe będą różniły się od siebie także oczekiwaniami. „Dorosłe” życie po studiach jest abstrakcją dla większości maturzystów. Decyzje dotyczące wyboru kierunku studiów często stanowią kwestię przypadku lub rezultat rodzicielskich sugestii. Nieliczne osoby o bardziej sprecyzowanych planach życiowych dostaną się do kilku najbardziej renomowanych uczelni. Większość jednak pozwoli się uwieść zgrabnie opowiedzianej historii o danym kierunku, a – w skrytości – przede wszystkim będzie cieszyć się z nadchodzącej perspektywy studenckiego życia.
Zupełnie inne oczekiwania – zwłaszcza w przypadku kierunków około biznesowych – mają trzydziestolatkowie dobrowolnie decydujący się na uzupełnienie wykształcenia (także podyplomowe). Interesować będzie ich praktyczny wymiar programu studiów (koniecznie poparty przykładami!), statystyki i ogólna opinia o szkole oraz danej specjalizacji. Ich decyzje mają charakter kalkulacji (w końcu większość z nich to przedsiębiorcy), dlatego muszą zostać przekonani, że za czesne i poświęcony na studiowanie czas kupują wartościowy merytorycznie produkt.
Niebanalne kanały
Ulubionym miejscem promocji wielu uczelni prywatnych jest… komunikacja miejska. Czasami będzie to skuteczne rozwiązanie – w ten sposób łatwo dotrzeć do „wiecznego studenta”, chorobliwie przywiązanego do swojej legitymacji i za wszelką cenę starającego się odroczyć debiut zawodowy. W przypadku szkół o innych aspiracjach skutek może być niewesoły – łatwo zostać skojarzonym z uczelniami poprzedniego typu, a tym samym zmylić i odstraszyć pożądanych odbiorców.
Przede wszystkim warto uwodzić doświadczeniem. Uczelnie organizujące otwarte wykłady i kursy znacznie szybciej budują swój pozytywny wizerunek, który przekłada się na liczbę zainteresowanych. Postawcie też na promocję przez rekomendacje. Dziesiątki badań udowodniły, że najłatwiej jest nam uwierzyć podobnym do siebie. Żadna reklama nie zachęci maturzysty do określonego kierunku studiów tak skutecznie, jak rok starszy dobry kolega…
To oznacza, że należy dopieszczać obecnych studentów. Nie chodzi o to, żeby na wszystko pozwalać. Każda uczelnia musi wyznaczyć sobie swoje priorytety, sformułować swoją misję, a potem tego się wiernie trzymać. Chodzi raczej o to, że każdy obecny student jest żywą reklamą. Jeśli pojawi się u znajomych z plecakiem ozdobionym pinem z logo albo w uczelnianym T-shircie będzie to skuteczniejsze niż większość billboardów! Jak sprawić, że student będzie chciał się chwalić tym, gdzie studiuje? Musi być z tego dumny.
Potęga społeczności
Czy słyszeliście o serialu „Greek”? Przedstawia życie grupy młodych ludzi w college’u. Nie skupia się wcale na kwestiach akademickich, przeciwnie. Fabuła bazuje na perypetiach związanych z przynależnością do różnych bractw.
Idea zrzeszania się w mniej lub bardziej sekretne grupki studentów pochodzi jeszcze ze starożytności, konkretnie z Aleksandrii. Na przestrzeni wieków zmieniła swój charakter i dziś często skupia się nie na zgłębianiu wiedzy, a na organizacji życia towarzyskiego. Nadal jednak pełni podobne funkcje – pomaga w nawiązywaniu przyjaźni, cementuje więzi i buduje poczucie tożsamości.
Uczelnie ze zgraną społecznością nie potrzebują innych reklam. Warto zadbać zatem o wydarzenia integracyjne, tworzenie klubów i kół zainteresowań oraz przyjazną przestrzeń sprzyjającą kontaktom. Może mini-kontener z krówkami opakowanymi w barwy szkoły? Firmowy skoroszyt? Darmowe i zawsze dostępne długopisy dla zapominalskich? Zapytajcie swoich studentów, czego chcą. Włączcie samorząd studencki we wszystkie prace. Adaptując bowiem słynne powiedzenie: student to Wasz pan.